Wojenne groby na Jurze krzyczą ciszą
- W Kotowicach zostało pochowanych około dwóch tysięcy żołnierzy, którzy zginęli podczas I wojny światowej w tej części Jury - mówi Piotr Orman, przewodnik, znawca lokalnej historii
W Kotowicach niedaleko Żarek (obok wiaduktu nad Centralną Magistralą Kolejową) jest jeden z największych w północnej części Jury cmentarzy wojennych.
- Są na nim pochowani żołnierze wojsk austro-węgierskich, rosyjskich i niemieckich, którzy zginęli podczas I wojny światowej - mówi Piotr Orman, przewodnik, znawca lokalnej historii.
Cmentarz stworzyli Austriacy jeszcze podczas działań wojennych. Spoczęło tu około 800 osób. Podobne obiekty powstawały zresztą na innych terenach podlegających wtedy władzom austro-węgierskim. Zajmował się tym specjalny departament grobownictwa wojennego utworzony w 1915 roku w austriackim Ministerstwie Wojny. Na cmentarzach konsekwentnie chowano nie tylko żołnierzy wojsk austro-węgierskich, ale także rosyjskich i niemieckich. - Miały być wyrazem szacunku dla ludzi walczących o swoją ojczyznę - dodaje Orman.
W latach 30. XX wieku polskie władze postanowiły uporządkować zaniedbane w większości wojenne groby. Wiele mniejszych cmentarzy zlikwidowały, przenosząc ciała, nagrobki i pomniki na większe nekropolie. Tak stało się m.in. w naszej części Jury. Do Kotowic trafili żołnierze wcześniej pochowani m.in. w okolicach Żarek, Włodowic, Łutowca, Morska. Ostatecznie na tym cmentarzu spoczęło blisko dwa tysiące osób. W pojedynczych i zbiorowych mogiłach leżą nie tylko Niemcy czy Rosjanie, ale także walczący w obcych armiach Polacy, Bośniacy, Czesi, Słowacy, Węgrzy...
Wojenna nekropolia przetrwała do dziś. Jako jedyna na Jurze została wpisana do rejestru zabytków. Niestety, czas zatarł część liter na żeliwnych krzyżach (łacińskich i prawosławnych). - Odnowienie ich nie wchodzi w grę - mówi przewodnik. - Żeliwo to bardzo kruchy materiał. Mogłoby nie wytrzymać prac.
Na cmentarzu są też nagrobki z piaskowca. - Najczęściej upamiętniają pruskich żołnierzy - dodaje Orman. - Trzeba przyznać, że te groby zawierają najdokładniejsze informacje. A wszystko dlatego, że Niemcy mieli bardzo dobrze opracowany system tzw. nieśmiertelników. Żołnierz, który szedł w bój, zawieszał na szyi dwie blaszki ze swoimi danymi. Kiedy ginął, zabierano jedną, aby wpisać nazwisko do dokumentów, a tę drugą zostawiano mu na szyi. Kiedy odbywał się pochówek, można było jeszcze zweryfikować wszystkie dane.
Gorzej było z żołnierzami walczącymi w barwach austro-węgierskich. Nosili medaliony, w środku których była umieszczana kartka z nazwiskiem. Gdy ginęli, kartkę wyciągano. Czasem była już zamazana, nieczytelna. Ale nawet jeśli jej stan był dobry, nie było jej przy ciele podczas pogrzebu. Stąd możliwość pomyłki.
Oprócz Kotowic groby żołnierzy poległych podczas I wojny światowej można znaleźć w Żarkach na cmentarzu parafialnym. Drugi z wojennych cmentarzy w północnej części Jury znajduje się w miejscowości Ciecierzyn w gminie Olsztyn (tuż przy drodze Olsztyn - Janów). To w tych okolicach pod koniec 1914 roku przebiegała linia frontu. Na tym cmentarzu pochowano 486 żołnierzy niemieckich i rosyjskich.
Dziś o wojenne groby mają obowiązek dbać władze gmin, na terenie których się znajdują. Często wspierają je rozmaite fundacje, stowarzyszenia.
- Ale o tych mogiłach trzeba pamiętać codziennie - przekonuje Orman. - A tę pamięć powinno się przekazywać młodym pokoleniom. Niech wiedzą, że pod tymi krzyżami leżą młodzi ludzie i żaden nie zmarł śmiercią naturalną. Zostali zabici podczas wojny, którą prowadziły mocarstwa w imię obrony swoich interesów. Dziś te groby krzyczą przerażającą ciszą. Dlatego zapalmy na nich lampki i przez chwilę pomyślmy, jak wiele zawdzięczamy tym często bezimiennym żołnierzom.
Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa
http://miasta.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,7210316,Wojenne_groby_na_Jurze_krzycza_cisza.html
09
LIS
2009
1383
razy
czytano