Mija 70 lat od likwidacji getta w Żarkach.
W dniu 6 października 1942 roku rozpoczęła się akcja likwidacji getta w Żarkach. Ze społeczności żydowskiej liczącej około 3000 Żydów, wojnę przeżyło około 70 żareckich Żydów.
W Żarkach w dniu 4 i 5 października Szlakiem Kultury Żydowskiej pospacerują młodzi ludzie: uczniowie Gimnazjum i Zespołu Szkół w Żarkach. Poznają historię związaną z żareckimi judaikami. Usłyszą o mieszkańcach pochodzenia żydowskiego, ich tradycji, kulturze i zabytkach kultury materialnej.
W dniu 5 października w przeddzień okrągłej 70 rocznicy likwidacji getta w Żarkach na cmentarzu żydowskim przy ul. Polnej zostaną złożone kwiaty przez delegacje szkół, władze samorządowe, kombatantów. Minutą ciszy zostanie uczczona pamięć ofiar – dawnych mieszkańców miasteczka.
Podczas II wojny światowej, w lutym 1941 r. Niemcy utworzyli w Żarkach getto. Powstało w samym centrum miasta - obejmowało domy położone przy Starym Rynku. Getto było otwarte. Jego granice wyznaczały jedynie tablice ostrzegawcze, z napisami zakazującymi wstępu ludności polskiej. Polacy przy swoich drzwiach mieli wizerunek Matki Bożej dla odróżnienia od domów zamieszkiwanych przez Żydów. W getcie uwięziono ponad 3 tys. ludności żydowskiej.
W dniu 6 października 1942 r. Niemcy przeprowadzili akcję likwidacji getta w Żarkach. Na miejscu rozstrzelano około 300 osób, a wszystkich pozostałych wywieziono do obozu zagłady w Treblince. Żydów wyprowadzono obecną ulicą Moniuszki w kierunku Janowa, a dalej na stację kolejową do Julianki. Stąd w bydlęcych wagonach wywieziono do Treblinki. Niewielkie grupy żydowskich robotników pozostawiano do posprzątania, innych skierowano do gett w Radomsku i Częstochowie.
Najstarsi mieszkańcy Gminy Żarki wspominają, iż ranek 6 października rozpoczął się od wrzasków Niemców i Ukraińców, krzyków Żydów i wołania o pomoc. Po wyprowadzeniu mieszkańców żydowskiego pochodzenia w miasteczku zapadła cisza.
Likwidacja getta w Żarkach była zaplanowana i wpisana w politykę tzw. ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Pod tym słowem kryje się synonim zaplanowanej zagłady europejskiej ludności żydowskiej używany przez nazistów. Decyzje dotyczące szczegółów technicznych akcji podjęto podczas Konferencji w Wannsee, 20 stycznia 1942. Ostateczne rozwiązanie wdrażano przede wszystkim przez specjalnie utworzone ośrodki zagłady. Podczas wojny niemieccy naziści i ich sojusznicy zamordowali 5-6 milionów Żydów. (źródło: wikipedia.pl)
Tereny byłego obozu zagłady i karnego obozu pracy w Treblince upamiętnione zostały przez Radę Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa. W dniu 10 maja 1964 roku w Treblince odsłonięto monumentalny pomnik ku czci ofiar. Pomnik składający się z tysięcy kamieni symbolizujących miejscowości, skąd pochodziły ofiary jest oceniany jako jedno z najlepszych osiągnięć sztuki martyrologicznej. Wśród tych kamieni jest i jeden z nazwą Żarki.
Wspomnienia Mordechaja Weinryba z książki pt. Nigdy nie mów, że idziesz w ostatnia drogę”
„Mój szef z magazynu - Niemiec Rainhold Langener ostrzegł mnie. Powiedział: idź ostrzeż rodziców i kogo tylko możesz, że w październiku będą wywozić do Treblinki - uciekajcie. Wielu ludzi uciekło do Pilicy niedaleko Kielc, moi rodzice też. Niemcy byli bardzo źli, że nie mieli pełnego kontyngentu do Treblinki. W Żarkach też się ukrywali. Inni wyszli na rynek, bo taki był rozkaz. Wszyscy mieli znaleźć się na rynku o godzinie 7 rano. Gdyby ktoś został w domu, był rozkaz natychmiast zastrzelić. Nikt nie ma pojęcia, jak barbarzyńcy Niemcy i Ukraińcy wypędzali z domów. Na rynku ustawiali osobno mężczyzn i kobiety. Dzieci wyrywane z rąk matek palili żywcem albo rozbijali główki o ścianę. Krzyki były do Nieba. Gdy spotykali kobiety w ciąży, to nożem rozcinali brzuch. Kiedy znaleźli w domu pobożnych Żydów, siedzących przy stole i modlących się - zabijali ich na miejscu.
Ja zostałem, nie uciekałem. Miałem swój plan. Powiedziałem bratu i jeszcze 4 innym osobom, że schowam się w niemieckim magazynie. Jednogłośnie stwierdzili - Zwariowałeś! Byłem uparty. Oni tam nie będą szukać. Przeszliśmy przez płot. Była tam mała buda, stały wiadra ze smołą. Ogólnie panował nieporządek i bród. Obok nas mieszkał człowiek, który był w Żydowskiej Gminie Judenrat. Nazywał się Koltkof. Miał willę, fabrykę obuwia. To u niego siedzieli pijani gestapowcy. Śpiewali, że rabują, zabijają i wysyłają Żydów do komór gazowych. O 7 rano słyszymy krzyczą, strzelają, wyciągają ludzi poukrywanych w schowkach. Odgłos ludzkiej rozpaczy niósł się wysoko. Coś okropnego.
My siedzimy, nie ruszamy się. Zimno, bez jedzenia i picia. Byliśmy tak 4 dni i 4 noce. Na ulicach zrobiło się trochę ciszej. Późno w nocy wychyliłem się ostrożnie z kryjówki i zaryzykowałem pójście do stróża, z którym kiedyś pracowałem. jak mnie zobaczył, wziął wiadro wody, lał na głowę i mówił: - Boże mój, w jaki sposób Pan tu przyszedł? Gdy dowiedział się, że jesteśmy schowani 4 dni, dał nam gorącej zupy, chleba, pozwolił się umyć, ale powiedział - uciekajcie dalej, bo gdyby was u mnie złapali, to zabiją całą moją rodzinę i dodał - takich cwaniaków, jak Pan to jest mało.
Wyszliśmy od niego o 2 w nocy przez płot. Szliśmy w kierunku Pilicy, to nie było daleko, ale nogi odmawiały posłuszeństwa. Również dla bezpieczeństwa przemieszczaliśmy się tylko nocą. Na drogach było pełno Niemców.
Gdy dotarłem na miejsce, spotkałem rodzinę. Radości naszej nie było końca. Siostry i mamusia pytały mnie - Skąd Motek w tobie tyle odwagi?”
Ta odwaga pomogła mu przetrwać wojnę. Reszta rodziny zginęła. Weinryb zmarł 5 października 2011 r. w Berlinie.
02
PAŹ
2012
1794
razy
czytano