Gmina Żarki oszacowała, iż koszty związane z zaistniała trudną sytuacją energetyczną wynoszą ok. 300 tys. zł. Są to wydatki poniesione na wynajem agregatów prądotwórczych i ich zakup, diety dla ochotników OSP, usunięcie strat w mieniu komunalnym, zakup paliwa, odtworzenie zużytego i zniszczonego sprzętu OSP. Do tej pory jednak gmina nie uzyskała ani jednej złotówki zwrotu, ani też informacji, czy wszystkie w/w wydatki będą pokrywane z budżetu państwa i Enionu.
Pierwsze załamanie pogody
Bez prądu i wody – tak wyglądał drugi styczniowy weekend dla wielu mieszkańców gminy Żarki. Marznący deszcz spowodował liczne awarie. Bez zasilania nie funkcjonowały przepompownie wody. Przez weekend (9-10 stycznia) pozostawały bez wody m.in: Żarki, Wysoka Lelowska, Jaworznik, Przybynów, Zaborze, Kotowice.
Od niedzieli zaczął działać gminny sztab kryzysowy. Gmina uruchomiła jednostki straży pożarnej. Ochotnicy dowozili wodę ludziom, zwierzętom, pomagali przy usuwaniu połamanych drzew i gałęzi. Szczególną opieką objęto podopiecznych pomocy społecznej.
- Od poniedziałku 11 stycznia – systematycznie – dwa razy dziennie były kierowane meldunki do Starostwa Powiatowego w Myszkowie i straży pożarnej odnośnie sytuacji w zakresie zaopatrzenia w wodę i prąd – informuje burmistrz Klemens Podlejski.
W Żarkach przywrócono wodę o niskim ciśnieniu w nocy z niedzieli na poniedziałek. Niestety, w poniedziałek doszło do pęknięcia głównej rury zasilającej w wodę miejscowości Żarki, Wysoka Lelowska, Przybynów i Ostrów. Do awarii doszło w Żarkach przy ul. Ogrodowej. Od wtorku pracowała tam firma Akwa, która następnego dnia naprawiła wodociąg. Spowodowało to jednak mimo wszystko znaczne kłopoty. Mieszkańcy Wysokiej Lelowskiej, Ostrowa i Przybynowa mieli dostarczaną wodę przez OSP Przybynów.
- Woda do Żarek była dostarczana z ujęcia w Czatachowie, które w związku z zaistniałymi warunkami atmosferycznymi i licznymi awariami, było zasilane w prąd z agregatu – informował burmistrz Klemens Podlejski. Od poniedziałku (11.01.) w Zaborzu uruchomiono dostawy wody poprzez podłączenie pomp do agregatu prądotwórczego. Od wtorku niemal przez tydzień nie było prądu w Kotowicach, tutaj też ujecie wody pracowało tylko za sprawą agregatu. Tak samo było w Czatachowie i Zaborzu.
W feralny poniedziałek gmina była pogrążona w ciemnościach: prąd mają tylko Jaworznik, Jaroszów, Zawada, Żarki. Sztab podejmuje decyzję o ściągnięciu dodatkowych agregatów na ujęcie w Kotowicach z obawy, iż energetyka nie upora się z usuwaniem awarii, a mogą wystąpić jeszcze następne równie dotkliwe usterki. W usuwanie połamanych drzew, dowożenie wody byli zaangażowani ochotnicy z OSP Czatachowa, Kotowice, Jaworznik, Przybynów, Żarki. We wtorek dochodzi do kolejnych awarii.
Do piątku – 15 stycznia nieco te awarie udało się opanować. Ale szadź przyczyniła się do tego, iż 16 stycznia większość mieszkańców gminy Żarki była ponownie bez prądu. Pod naporem szadzi łamały się kolejne słupy i drzewa.
W dniu 17 stycznia uwaga mediów skupiła się na Żarkach. W urzędzie miasta odbyło się spotkanie z wojewodą śląskim. Dwa dni wcześniej starosta myszkowskim na usilne prośby m.in. burmistrz Żarek zawnioskował do wojewody o wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Tak się jednak nie stało. W najgorszej sytuacji okazali się mieszkańcy w Czatachowie, Suliszowicach, Zaborzu, Kotowicach. Tam bowiem czekano na dostawy energii elektrycznej najdłużej. Mieszkańcy Suliszowic, Kotowic i Zaborza niemal tydzień. Natomiast w Czatachowie żarówki zaświeciły dopiero 20 stycznia (czyli po 11 dniach). Stało się tak za sprawą mocnego agregatu zainstalowanego przed Enion w Czatachowie, który aż do 26 stycznia podawał prąd do sieci.
- Rachunki związane z wychodzeniem z tej katastrofy energetycznej są płacone z środków zapewnionych na zarządzenie kryzysowe oraz zapisanych w rezerwie budżetu Miasta i Gminy w Żarkach – wyjaśnia burmistrz Klemens Podlejski.
(przygotowała: Katarzyna Kulińska-Pluta, fot. Katarzyna Kulińska-Pluta)